text-indent:50px

sobota, 5 lipca 2014

Prolog

Pierwszą część prologu dedykuję Ayi, Suzu i Kao, bez których nie pomyślałabym o napisaniu tego. <3

 Pokojówka szybko przemierzała korytarze, z niepokojem zerkając na duży zegar stojący przed pokojem najmłodszej panienki. Do przyjęcia zostało niewiele czasu, a tamta zapewne jeszcze spała. Położywszy dłoń na klamce, odetchnęła kilka razy, chcąc uspokoić się po szaleńczej wyprawie. Cicho uchyliła drzwi, sprawdzając czy dziewczynka śpi.
Widząc zaciągnięte zasłony, chciała wejść do pokoju, ale powstrzymał ją silny uścisk na ramieniu. Wampirzymi zmysłami wyczuwając właściciela ręki, cofnęła się. Skłoniła się lekko, po czym odwróciła, gdy mężczyzna odprawił ją skinięciem. Odeszła równie szybko, chcąc zająć się swoimi obowiązkami.
Rido bezszelestnie wszedł do pokoju, dla wygodny ściągając brązową marynarkę, którą niedbale rzucił na jeden z foteli stojących pod ścianą naprzeciwko łóżka. Do połowy odsłonił okna, wpuszczając do pomieszczenia światło księżyca. Przez chwilę zastanawiał się nad otwarciem ich, ale ostatecznie stwierdził, że chłód zimowej nocy nie zadziała sprzyjająco.
- Braciszku?
Odwrócił się przodem do dziewczynki, którą ledwo było widać zza kołdry. Jedynie zielone oczy, błyszczące od gorączki, wyróżniały się na tle jasnoniebieskiej pościeli.
- Tak? - zapytał równie cicho, siadając na skraju łóżka. Uśmiechnął się lekko, gdy w zasięgu jego wzroku pojawiła się główka otoczona masą splątanych włosów, a następnie czerwone policzki i drżące usta. Spróbował dłonią rozplątać kilka brązowych kołtunów, podczas gdy tamta uwalniała się z kołdry.
- Też chcę iść na bal. Siostrzyczka mówiła, że będą inne dzieci w moim wieku. Pozwolisz mi się z nimi pobawić, prawda?
W drodze do domu starannie przygotował argumenty, które byłyby na tyle sensowne, że Miwa zaakceptowałaby je i została w łóżku. Jednak zauważywszy, że jego młodsza siostra miała już na sobie balową sukienkę, a spod poduszki wyciągnęła parę nowych bucików, skinął głową, zacisnąwszy usta.
Tyle wystarczyło, aby ją ucieszyć. Pomimo osłabienia chorobą zeskoczyła z łóżka i w podskokach podbiegła do drzwi. Przechodząc przez nie, zatrzymała się i ukłoniła w stronę chłopaka.
- Dziękuję, braciszku – wyszeptała Miwa, siląc się na poważny ton.
Kuran wstał i podszedł do niej. Mała nadal trwała w ukłonie, patrząc się w podłogę i czekając na odpowiedź brata, która nadeszła dopiero, gdy wziął ją na ręce, przytulając do siebie.
- Gdybyś poczuła się słabo, masz natychmiast powiedzieć mnie albo komuś ze służby. Tylko nie waż się biegać. Nie jedz za szybko ani nie krzycz...
Pozostałe uwagi zakłócił śmiech dziewczynki, która nie mogła go powstrzymać, gdy Rido zaczął ją łaskotać na głośne postanowienie złamania wszystkich reguł.


- Miwo – chłodny głos sprawił, że zamarła. Układając usta w podkówkę, odsunęła od siebie kieliszek. Uniosła głowę do góry, aby spojrzeć na brata. Jego wygląd zazwyczaj wywoływał strach, jednak dziewczynka znała go dobrze. Nawet ostre spojrzenie i splecione ramiona nie działały.
- Nic nie mówiłeś, że nie mogę. Poza tym ty, Haruka i nawet Juri to pijecie. To mój pierwszy bal! Dlaczego ja nie mogę? Chcę spróbować. Łyczek. Malutki – wyszeptała błagalnie.
Dalsze próby uproszenia brata przerwało wejście narzeczonych. Rozmowy na sali umilkły,  oczy wszystkich skierowały się na Juri i Harukę, uśmiechających się do gości. Nawet wiedząc, że część wampirów tak naprawdę najchętniej widziałaby ich martwych, nic nie mogło zepsuć im wieczoru. Byli naprawdę szczęśliwi.
Miwo spojrzała na stojącego obok brata. Dłoń miał zaciśniętą na swoim kieliszku, ale jego młodsza siostra widziała, że pomimo okazywanej złości tak naprawdę był smutny. Jej dziecięcy umysł nie do końca pojmował powód takiego zachowania.
Pociągnęła go za nogawkę spodni, chcąc zwrócić na siebie uwagę Rido.
- Kochasz siostrzyczkę?- zapytała cicho, gdy się nachylił.
- Kocham was obie – odpowiedział bez wahania, zakładając jej kosmyk włosów za ucho.
Pokręciła przecząco głową, uśmiechając się.
- Ale Juri bardziej.
Nim wampir zdążył cokolwiek odpowiedzieć, podeszli do nich narzeczeni. Rido wyprostował się, biorąc kieliszek siostry, która wpatrywała się w niego wyraźnie naburmuszona.
- To niesprawiedliwe – burknęła, zaciskając drobną piąstkę na materiale swojej spódnicy.
- Życie zazwyczaj jest niesprawiedliwe – pouczył ją, upijając łyk wina.
- Nie wiemy jak może zareagować twój organizm – wyjaśnił Haruka, uśmiechając się lekko, po czym ukłonił się. - Zechcesz uczynić mi ten zaszczyt, pani, i podarujesz jeden taniec?
Dziewczynka zgodziła się bez wahania, ciesząc z pierwszego w życiu tańca.


Gdy zbliżał się ranek, a ostatni goście opuścili posiadłość, Miwo wróciła do swojej sypialni na ramionach Haruki. Była tak zmęczona, że powieki ciążyły jej niczym ołów, ale nie potrafiła przestać mówić. Zafascynowana opowiadała Juri, która szła obok, co się jej podobało na balu. Starsza siostra tylko się uśmiechała, kiwając głową od czasu do czasu. Wyjątkowo, zazwyczaj spokojny Haruka, przerywał Miwo, która denerwowała się z tego powodu. Ale tak naprawdę wiedziała, że to tylko zabawa.
Gdy już przebrana, położyła się w łóżku, starsze rodzeństwo ułożyło się po obu jej stronach. Dziewczynka zerknęła na sufit, przygryzając wargę i powstrzymując płacz. Minęło kilka minut nim odezwała się:
- Będę za wami tęsknić.
Juri spojrzała na ukochanego, który wpatrywał się w najmłodszą siostrę. Wiedziała, że wolałby mieć Miwo blisko siebie i to ona była jedyną przeszkodą przed zamieszkaniem kilkulatki w ich nowym domu. Pomijając fakt, że Rido nie można było zaliczyć do grona odpowiedzialnych opiekunów, a jego podróże potrafiły trwać wiele tygodni, ciężko było się przyzwyczaić do jej obecności, gdy przez ponad tysiąc lat była jedyną kobietą w ostatnim pokoleniu.  Pomimo bycia przeciwieństwem Juri, charakterem bardziej pasowała do milczącego Haruki. Kuran nie potrafiła odnaleźć z nią wspólnego języka. Jednak czasem zdarzały momenty w których mała ożywała.
Z drugiej strony nie obwiniała Miwo. To było tylko dziecko.
Świadomość, że wampirzy medycy uważali, że nie dożyje połowy tego, co Juri miała już za sobą, wywoływało wyrzuty sumienia.
- Myślę...- zaczęła ostrożnie starsza, wahając się nim nie spojrzała w wypełnione łzami zielone oczy. - Możesz nas odwiedzać albo, jeśli oczywiście chcesz, zamieszkać z nami.
Haruka bezgłośnie wyszeptał „dziękuję”.


Miwo teleportowała się w znacznym oddaleniu od rodzinnej posiadłości Kuranów. Przed spotkaniem z bratem zamierzała zrobić sobie mały spacer. Musiała odetchnąć, a zdenerwowanie dawało o sobie znać i nawet, jeśli bardzo chciała, nie potrafiła tego ukryć. Prośba o spotkanie była nagła, ale przede wszystkim wiedziała, że musi zachować się odpowiednio i nie rozczarować Rido. Miwo była świadoma, że jeżeli popełni jakiś błąd, może stracić kontakt z bratem, a tego nie chciała. Wiedziała, że głowa rodziny ma konflikt z Haruką i Juri, ale nikt nie chciał wyjawić jej powodu. Od kilkunastu lat skłócone rodzeństwo nie rozmawiało ze sobą. Dziewczyna chciała ich pogodzić, aby znowu byli prawdziwą rodziną. Miała świadomość, iż nie należy to do łatwych zadań, ale, będąc wampirami, mieli wystarczająco dużo czasu.
Z drugiej strony oczywiście cieszyła się na spotkanie. Nie widzieli się wiele lat i obraz Rido powoli zaczął się zacierać w jej pamięci. Potrafiła przywołać kształt jego oczu, nosa i krój ulubionej marynarki, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć głosu czy sposobu, w jaki się poruszał. Nie pamiętała jak pachniał.
Gdy wchodziła po schodach, drzwi wejściowe otworzył lokaj, kłaniając się. Nie zwróciła uwagi na jego powitanie, rozglądając się po korytarzu.
Chociaż nie chciała się do tego przyznać, poczuła zawód. Oczekiwała, że brat będzie tak samo wyczekiwał spotkania jak ona.
Ruszyła za mężczyzną, z zaskoczeniem zauważając, że mijają salon. Poprowadził ją na piętro, ku skrzydle, które zajmował Rido, gdy Miwo mieszkała w posiadłości. W końcu otworzył drzwi do pomieszczenia, w którym nigdy nie była.
Niepewnie weszła do zaciemnionego gabinetu. W pokoju nie było świateł, a księżyc nie oświetlał go ostatecznie. Zapewne gdyby nie była wampirem, miałaby problem z zauważeniem ubranej na czarno postaci stojącej przy oknie.
Nerwowo przełknęła ślinę, czując pustkę w umyśle. Nie wiedziała co zrobić. Podbiec i się przytulić? Nie była już małą dziewczynką. Ukłonić się? Rido, jako głowie rodziny, należał się szacunek, ale przecież to jej brat.
Mężczyzna obrócił się do niej przodem. Wstrzymała oddech, porównując obraz, który miała w pamięci z widzianą osobą. Gdyby nie niezwykły kolor tęczówek, miałaby problem z rozpoznaniem go.
- Miwo – wyszeptał, chociaż jego głos bardziej przywodził na myśl warknięcie. Niemal niezauważalnie skinęła głową, podchodząc do niego, podczas gdy Rido ruszył w jej kierunku. Ominął drewniane biurko, by oprzeć się o kant. Schował ręce do kieszeni, uważnie taksując ją beznamiętnym spojrzeniem.
Jej, i tak już nadwątlona, pewność siebie momentalnie zniknęła. Była oceniana. Szacował przydatność dla rodu. Gdy już straciła nadzieję, aprobująco skinął głową. Miwo odetchnęła z ulgą, uśmiechając się. Jednakże ten dobry humor nie trwał długo, zniszczony przez pytanie brata:
- Nie miałaś mężczyzny?
Momentalnie stężała, a na jej policzki wpłynął rumieniec. Wbiła spojrzenie w podłogę, chcąc się pod nią zapaść. Odetchnęła kilka razy, nim zdołała coś wykrztusić bez zająknięcia się:
- Nie sądzę, aby była to odpowiednia chwila na tego typu pytania. Czy naprawdę tylko dlatego chciałeś się spotkać?
Ostatnie zdanie wypowiedziała z wyraźnym wyrzutem.
- Oczywistym jest, że nie – mówiąc to, wyciągnął w jej stronę rękę, którą dziewczyna przyjęła po chwili wahania. Przyciągnął Miwo do siebie, całując jej policzek.
- W zapachu twojej krwi to czuć – wyszeptał jej do ucha. Dziewczyna odsunęła się od brata, uderzając go w ramię. W odpowiedzi zaśmiał się.
Był to szczery śmiech, który dobrze pamiętała z dzieciństwa. Zarezerwowany dla niewielu. Większość osób, które go znały, podejrzewały, iż nie potrafi wykonać tak prostej czynności.
W tej chwili przekonała się, że przed nią stał jej brat. Chłodny, szorstki nawet dla bliskich osób, odsuwający się od rodziny. Z uparciem zapominający o tym, czego nie należy mówić.