Sala balowa była niemal wypełniona
po brzegi. Szybko tracąca zainteresowanie japońska arystokracja
zyskała nowy obiekt fascynacji. Mimo że nie był to okres izolacji,
a spotkanie obcokrajowca nie należało do rzadkości, wampiry
wyjątkowo chętnie rzuciły się ku Brytyjczykowi, jakby pierwszy
raz doświadczyły obecności kogoś wywodzącego się z innego
kraju. Może dlatego, iż mężczyzna należał do poziomu A.
Albo przez fakt, że poślubił czystokrwistą Japonkę.
Ambrosia, spoglądając z piętra na tańczących rodziców, westchnęła ciężko. Widziała, że byli zmęczeni poświęcanym im zainteresowaniem i starali się odpocząć, korzystając z chwili względnej samotności. A nie minęła nawet połowa balu.
Wampirzyca odsunęła się od marmurowej balustrady, gdy zauważyła karcące spojrzenie babci. Jako czystokrwista starej daty nie potrafiła zrozumieć poczucia zagubienia wnuczki. Z całym swoim przekonaniem obwiniała o to brytyjskie społeczeństwo, w którym ta spędziła większość życia. Skinęła na nią głową, dając znać dziewczynie, że ma dołączyć do gości. Ainsworth zrobiła to bez wahania, woląc nie ryzykować gniewu tej kobiety.
Przykleiła do twarzy zachwycony uśmiech, gdy nieznany chłopak niższego poziomu poprosił o taniec z nią. Kątem oka zerknęła na gospodynię, która niemal niezauważalnie skinęła głową. Aprobata oznaczała, że Ambrosia nie mogła się wykręcić.
Z każdym następnym utworem dziewczyna poznawała nowe osoby. Nikt nie wydawał się być na tyle szczery, aby przykuć jej uwagę. Niemal połowa partnerów zachwycała się płynnością japońskiego, przy czym ona sama dobrze wiedziała, że nie kryliby oburzenia, gdyby popełniła chociaż drobny błąd. Jeden nawet ośmielił się ubolewać nad niejapońskim imieniem.
Albo przez fakt, że poślubił czystokrwistą Japonkę.
Ambrosia, spoglądając z piętra na tańczących rodziców, westchnęła ciężko. Widziała, że byli zmęczeni poświęcanym im zainteresowaniem i starali się odpocząć, korzystając z chwili względnej samotności. A nie minęła nawet połowa balu.
Wampirzyca odsunęła się od marmurowej balustrady, gdy zauważyła karcące spojrzenie babci. Jako czystokrwista starej daty nie potrafiła zrozumieć poczucia zagubienia wnuczki. Z całym swoim przekonaniem obwiniała o to brytyjskie społeczeństwo, w którym ta spędziła większość życia. Skinęła na nią głową, dając znać dziewczynie, że ma dołączyć do gości. Ainsworth zrobiła to bez wahania, woląc nie ryzykować gniewu tej kobiety.
Przykleiła do twarzy zachwycony uśmiech, gdy nieznany chłopak niższego poziomu poprosił o taniec z nią. Kątem oka zerknęła na gospodynię, która niemal niezauważalnie skinęła głową. Aprobata oznaczała, że Ambrosia nie mogła się wykręcić.
Z każdym następnym utworem dziewczyna poznawała nowe osoby. Nikt nie wydawał się być na tyle szczery, aby przykuć jej uwagę. Niemal połowa partnerów zachwycała się płynnością japońskiego, przy czym ona sama dobrze wiedziała, że nie kryliby oburzenia, gdyby popełniła chociaż drobny błąd. Jeden nawet ośmielił się ubolewać nad niejapońskim imieniem.
Przez przypadek nadepnęła mu na
stopę, starając się zrobić to jak najmocniej. Tylko widok z
trudem powstrzymywanych łez był w stanie zmniejszyć jej
złość.
Szczery uśmiech pojawił się na twarzy Ambrosii dopiero, gdy stanął przed nią brat mamy. Bez wahania przyjęła jego rękę, jednak Yoshimitsu, zamiast poprowadzić ją w stronę parkietu, ruszył ku wyjściu z sali, po drodze sięgając pod dwa kieliszki z winem.
Dopiero gdy znaleźli się w niedużej biblioteczce, wyjaśnił:
- Wyglądałaś, jakbyś miała zaraz zemdleć. - Widząc jej powątpiewającą minę, dodał z uśmiechem: - Dobrze, dobrze. Może odrobinę przesadziłem. Ale jakby dość mocno bolała cię głowa. Tego już się nie wyprzesz.
Ainsworth nie mogła zaprzeczyć. Czuła się zmęczona, z niecierpliwością wyczekując końca balu, a niewygodne buty dawały się we znaki. Od dawna nie musiała aż tak uważać na swoje słowa i gesty.
- Dziękuję - powiedziała, z wyraźną wdzięcznością przyjmując kieliszek. Usiadła na jednym z foteli, po czym, zsuwając ze stóp obuwie, podkuliła nogi. Poza zdecydowanie niepasująca do czystokrwistej. Mimowolnie zachichotała na myśl o tym, co by powiedziała babcia na ten widok.
- Mam dość, a to dopiero początek. Wiem, że mama kocha swój kraj i pragnie, abym go poznała, ale chciałabym już wrócić do Anglii - westchnęła, opierając czoło o kolana. - Nawet nie wiem, ile tu zostaniemy, więc nie mogę odliczać.
Usłyszała szelest materiału, gdy wujek podszedł do niej i ukucnął. Delikatnie uniósł jej twarz, aby spojrzała mu w oczy.
- To także twój kraj, Ami, nie zapominaj o tym. - Dziewczyna nie mogła powstrzymać uśmiechu, pierwszy raz od dawna słysząc imię, którego wolał używać Yoshimitsu. - Urodziłaś się na terenie Japonii i pochodzisz z rodu czystokrwistych. Nasza ojczyzna to nie tylko nadęta arystokracja czy męczące konwenanse, dobrze o tym wiesz.
- Wiem. Ale nachodzący czas będzie polegał jedynie na uczestniczeniu w przyjęciach i spotkaniach z innymi wampirami. Tylko tego doświadczę - poskarżyła się, po czym upiła łyk wina, aby zająć swoje usta czymś innym niż narzekanie. Lubiła młodszego brata mamy i nie chciała powiedzieć o jedno słowo za dużo. Zwłaszcza że miała wrażenie, iż ten za punkt honoru wziął sobie ukazanie siostrzenicy japońskiego piękna.
- Na pewno uda nam się wybrać na wiele wycieczek - odparł, a na jego twarzy pojawił się psotny uśmiech.
Ainsworth odniosła wrażenie, że coś wiedział. Posiadał informację na temat czegoś, co było mu na rękę, widziała gołym okiem. Podświadomie czuła, że jej samej się to nie spodoba. Cała rodzina wiedziała, iż Ambrosia niemal nienawidziła niespodzianek, co wyraźnie im nie przeszkadzało.
I tym razem wolała być przygotowana. Yoshimitsu nie należał do najbardziej otwartych osób, ale łatwiej było wydobyć informację od niego niż od rodziców. Wystarczyło włożyć w to odrobinę wysiłku. Z kolei najmniej trudu wymagało wyduszenie prawdy z Suzue. Młodsza siostra Ayi miała bardzo duże problemy z dochowaniem tajemnicy, zwłaszcza gdy była podekscytowana. Gdy rodzice próbowali jak najdłużej ukryć przed Ambrosią fakt wyjazdu do Japonii, nie pozwolili spędzać jej czasu z ciotką sam na sam. Myśleli, że nie zauważy.
Jeśli nie uda się z wujkiem, będzie musiała zaczaić się na najmłodszą z rodzeństwa Kiseki.
- Ty coś wiesz - stwierdziła, wbijając w niego uważne spojrzenie.
Odpowiedział jej dźwięczny śmiech. Wampir wyprostował się, po czym usiadł na fotelu naprzeciwko, rozpinając guzik granatowej marynarki. Niedbale założył kosmyk czarnych włosów za ucho, rozsiadając się wygodniej. Jak na gust wampirzycy, był zbyt pewny siebie.
- Niedługo się dowiesz.
Szykowało się coś gorszego niż przyjazd do Japonii.
Szczery uśmiech pojawił się na twarzy Ambrosii dopiero, gdy stanął przed nią brat mamy. Bez wahania przyjęła jego rękę, jednak Yoshimitsu, zamiast poprowadzić ją w stronę parkietu, ruszył ku wyjściu z sali, po drodze sięgając pod dwa kieliszki z winem.
Dopiero gdy znaleźli się w niedużej biblioteczce, wyjaśnił:
- Wyglądałaś, jakbyś miała zaraz zemdleć. - Widząc jej powątpiewającą minę, dodał z uśmiechem: - Dobrze, dobrze. Może odrobinę przesadziłem. Ale jakby dość mocno bolała cię głowa. Tego już się nie wyprzesz.
Ainsworth nie mogła zaprzeczyć. Czuła się zmęczona, z niecierpliwością wyczekując końca balu, a niewygodne buty dawały się we znaki. Od dawna nie musiała aż tak uważać na swoje słowa i gesty.
- Dziękuję - powiedziała, z wyraźną wdzięcznością przyjmując kieliszek. Usiadła na jednym z foteli, po czym, zsuwając ze stóp obuwie, podkuliła nogi. Poza zdecydowanie niepasująca do czystokrwistej. Mimowolnie zachichotała na myśl o tym, co by powiedziała babcia na ten widok.
- Mam dość, a to dopiero początek. Wiem, że mama kocha swój kraj i pragnie, abym go poznała, ale chciałabym już wrócić do Anglii - westchnęła, opierając czoło o kolana. - Nawet nie wiem, ile tu zostaniemy, więc nie mogę odliczać.
Usłyszała szelest materiału, gdy wujek podszedł do niej i ukucnął. Delikatnie uniósł jej twarz, aby spojrzała mu w oczy.
- To także twój kraj, Ami, nie zapominaj o tym. - Dziewczyna nie mogła powstrzymać uśmiechu, pierwszy raz od dawna słysząc imię, którego wolał używać Yoshimitsu. - Urodziłaś się na terenie Japonii i pochodzisz z rodu czystokrwistych. Nasza ojczyzna to nie tylko nadęta arystokracja czy męczące konwenanse, dobrze o tym wiesz.
- Wiem. Ale nachodzący czas będzie polegał jedynie na uczestniczeniu w przyjęciach i spotkaniach z innymi wampirami. Tylko tego doświadczę - poskarżyła się, po czym upiła łyk wina, aby zająć swoje usta czymś innym niż narzekanie. Lubiła młodszego brata mamy i nie chciała powiedzieć o jedno słowo za dużo. Zwłaszcza że miała wrażenie, iż ten za punkt honoru wziął sobie ukazanie siostrzenicy japońskiego piękna.
- Na pewno uda nam się wybrać na wiele wycieczek - odparł, a na jego twarzy pojawił się psotny uśmiech.
Ainsworth odniosła wrażenie, że coś wiedział. Posiadał informację na temat czegoś, co było mu na rękę, widziała gołym okiem. Podświadomie czuła, że jej samej się to nie spodoba. Cała rodzina wiedziała, iż Ambrosia niemal nienawidziła niespodzianek, co wyraźnie im nie przeszkadzało.
I tym razem wolała być przygotowana. Yoshimitsu nie należał do najbardziej otwartych osób, ale łatwiej było wydobyć informację od niego niż od rodziców. Wystarczyło włożyć w to odrobinę wysiłku. Z kolei najmniej trudu wymagało wyduszenie prawdy z Suzue. Młodsza siostra Ayi miała bardzo duże problemy z dochowaniem tajemnicy, zwłaszcza gdy była podekscytowana. Gdy rodzice próbowali jak najdłużej ukryć przed Ambrosią fakt wyjazdu do Japonii, nie pozwolili spędzać jej czasu z ciotką sam na sam. Myśleli, że nie zauważy.
Jeśli nie uda się z wujkiem, będzie musiała zaczaić się na najmłodszą z rodzeństwa Kiseki.
- Ty coś wiesz - stwierdziła, wbijając w niego uważne spojrzenie.
Odpowiedział jej dźwięczny śmiech. Wampir wyprostował się, po czym usiadł na fotelu naprzeciwko, rozpinając guzik granatowej marynarki. Niedbale założył kosmyk czarnych włosów za ucho, rozsiadając się wygodniej. Jak na gust wampirzycy, był zbyt pewny siebie.
- Niedługo się dowiesz.
Szykowało się coś gorszego niż przyjazd do Japonii.
Uśmiechnęła się do rodziców, gdy
weszła do salonu. Nadszedł wyczekiwany koniec balu i wszyscy mogli
odetchnąć. Jednak największą ulgę było widać na twarzy ojca,
który, tylko zniknąwszy z zasięgu widzenia natrętnych oczu,
pozbył się zbędnych części garnituru. Ambrosia dołączyła do
siedzącej na kanapie pary, sadowiąc się obok Ayi. Oparła głowę
o jej ramię, co rusz wzdychając cierpiętniczo.
Przez kilka chwil nie było odzewu, aż w końcu czarnowłosa zapytała:
- Coś się stało, kochanie?
- Nikogo tu nie znam - mruknęła, odsuwając się od rodziców, jakby na poparcie swojego oburzenia.
Przez kilka chwil nie było odzewu, aż w końcu czarnowłosa zapytała:
- Coś się stało, kochanie?
- Nikogo tu nie znam - mruknęła, odsuwając się od rodziców, jakby na poparcie swojego oburzenia.
- Z czasem poznasz - odparła Aya,
lekko ściskając dłoń córki. Uśmiechnęła się do niej, nawet
jeśli wiedziała, do czego Amrosia zmierzała. Przed podróżą, a
nawet jak już walizki zostały spakowane, próbowała przekonać
rodziców, aby pozwolili jej zostać w Anglii.
- Nie chcę. Ja tu po prostu nie
pasuję - odburknęła, po czym ruchem głowy wskazała na
dogorywającego obok Williama. - Widziałaś, jak te harpie obsiadły
tatę.
- Mnie w to nie mieszaj - mruknął, nawet nie otwierając oczu. Machnąwszy niedbale ręką, kontynuował: - Jestem cały, odrobina snu to jedyne, czego potrzebuję.
Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wparowała Suzue. Kobieta była wyraźnie podekscytowana i ostatkiem sił hamując się przed podzieleniem z siostrzenicą nowiną. Usiadła na podłokietniku, przyciągając Ambrosię do siebie, by ją przytulić. Kompletnie nie zwróciła uwagi, czy robi to delikatnie, nie potrafiąc powstrzymać się przed okazywaniem wesołego nastroju. Przez cały bal unikała spotkania z dziewczyną, ale teraz mogła dać upust swojej radości.
- Mnie w to nie mieszaj - mruknął, nawet nie otwierając oczu. Machnąwszy niedbale ręką, kontynuował: - Jestem cały, odrobina snu to jedyne, czego potrzebuję.
Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wparowała Suzue. Kobieta była wyraźnie podekscytowana i ostatkiem sił hamując się przed podzieleniem z siostrzenicą nowiną. Usiadła na podłokietniku, przyciągając Ambrosię do siebie, by ją przytulić. Kompletnie nie zwróciła uwagi, czy robi to delikatnie, nie potrafiąc powstrzymać się przed okazywaniem wesołego nastroju. Przez cały bal unikała spotkania z dziewczyną, ale teraz mogła dać upust swojej radości.
- Ktoś mi wreszcie powie? - zapytała,
odgarniając z twarzy orzechowe włosy ciotki.
Aya skinęła głową i chyba wyglądało na to, że to Will został obarczony ciężarem podzielenia się z córką nowiną, ale Suzue, mocniej przytulając szatynkę, wyrzuciła z siebie:
- Pójdziemy razem do szkoły z internatem, w której uczą się i ludzie, i wampiry.
To zdanie zamroziło dziewczynę. Z drugiej strony była jeszcze szansa...
- W Japonii? - zapytała szeptem, wbijając spojrzenie w tatę. Ten w odpowiedzi jedynie kiwnął głową. Nie zwróciła większej uwagi na jego przepraszający wyraz twarzy, odsuwając się od obejmującej ją Kiseki. Wstała, po czym ze skrzyżowanymi ramionami obróciła się do nich przodem.
Aya mimowolnie skrzywiła się. Nigdy nie widziała córki w takim stanie. Oczywiście zdarzały się chwile, gdy krzyczała albo złościła się, nawet bez racjonalnego powodu, ale były to raczej drobnostki i zaraz przychodziła przeprosić. Na początku nie bardzo wiedziała, co myśleć - nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek wszczynała bezsensowne awantury. Nigdy także nie doświadczyła czegoś podobnego ze strony młodszego rodzeństwa.
William uspokoił swoją żonę. Wyjaśnił, że u niego była to normalna sytuacja, zwłaszcza w wieku ich córki. Ba, nawet jego brat zachowywał się tak samo. Zapewnił Ayę, iż to z czasem przejdzie.
Fakt, że wdała się w ojca, był jasny już gdy Ainsworth miała ledwie kilka lat.
- Przyjechałam z wami, chociaż to było ostatnie, czego chciałam - odezwała się pozornie beznamiętnym tonem. Pozornie, gdyż z każdym następnym słowem wzrastało budzące wyrzuty sumienia napięcie w jej głosie, chociaż nie dało się wyczuć smutku czy złości.
Aya nie mogła pozbyć się wrażenia, że Ambrosia miała więcej wspólnego z jej matką niż ta by sobie tego życzyła. Pamiętała, iż tamta używała tego tonu, gdy któreś z dzieci walczyło zażarcie i nie chciało dostosować się do matczynej woli. Zawsze z pozytywnym skutkiem.
Aya skinęła głową i chyba wyglądało na to, że to Will został obarczony ciężarem podzielenia się z córką nowiną, ale Suzue, mocniej przytulając szatynkę, wyrzuciła z siebie:
- Pójdziemy razem do szkoły z internatem, w której uczą się i ludzie, i wampiry.
To zdanie zamroziło dziewczynę. Z drugiej strony była jeszcze szansa...
- W Japonii? - zapytała szeptem, wbijając spojrzenie w tatę. Ten w odpowiedzi jedynie kiwnął głową. Nie zwróciła większej uwagi na jego przepraszający wyraz twarzy, odsuwając się od obejmującej ją Kiseki. Wstała, po czym ze skrzyżowanymi ramionami obróciła się do nich przodem.
Aya mimowolnie skrzywiła się. Nigdy nie widziała córki w takim stanie. Oczywiście zdarzały się chwile, gdy krzyczała albo złościła się, nawet bez racjonalnego powodu, ale były to raczej drobnostki i zaraz przychodziła przeprosić. Na początku nie bardzo wiedziała, co myśleć - nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek wszczynała bezsensowne awantury. Nigdy także nie doświadczyła czegoś podobnego ze strony młodszego rodzeństwa.
William uspokoił swoją żonę. Wyjaśnił, że u niego była to normalna sytuacja, zwłaszcza w wieku ich córki. Ba, nawet jego brat zachowywał się tak samo. Zapewnił Ayę, iż to z czasem przejdzie.
Fakt, że wdała się w ojca, był jasny już gdy Ainsworth miała ledwie kilka lat.
- Przyjechałam z wami, chociaż to było ostatnie, czego chciałam - odezwała się pozornie beznamiętnym tonem. Pozornie, gdyż z każdym następnym słowem wzrastało budzące wyrzuty sumienia napięcie w jej głosie, chociaż nie dało się wyczuć smutku czy złości.
Aya nie mogła pozbyć się wrażenia, że Ambrosia miała więcej wspólnego z jej matką niż ta by sobie tego życzyła. Pamiętała, iż tamta używała tego tonu, gdy któreś z dzieci walczyło zażarcie i nie chciało dostosować się do matczynej woli. Zawsze z pozytywnym skutkiem.
Z drugiej strony, córce jeszcze wiele
brakowało do osiągnięciu poziomu babci.
- Zapewnialiście mnie, że to tymczasowy wyjazd. Rozumiem, że mama chce spędzić trochę czasu w Japonii, ale dlaczego ja też muszę tu gnić? Dlaczego muszę chodzić do szkoły?
Gdy żaden z dorosłych nie palił się do odpowiedzi, ruszyła ku wyjściu z pokoju. Zamknąwszy za sobą drzwi, zauważyła opierającego się o ścianę Yoshimitsu. Stanęła na chwilę, ale, gdy nic nie powiedział, skierowała się do swojego pokoju. Będąc tuż przy drzwiach, usłyszała:
- Szykuj się, za dziesięć minut wychodzimy.
- Zapewnialiście mnie, że to tymczasowy wyjazd. Rozumiem, że mama chce spędzić trochę czasu w Japonii, ale dlaczego ja też muszę tu gnić? Dlaczego muszę chodzić do szkoły?
Gdy żaden z dorosłych nie palił się do odpowiedzi, ruszyła ku wyjściu z pokoju. Zamknąwszy za sobą drzwi, zauważyła opierającego się o ścianę Yoshimitsu. Stanęła na chwilę, ale, gdy nic nie powiedział, skierowała się do swojego pokoju. Będąc tuż przy drzwiach, usłyszała:
- Szykuj się, za dziesięć minut wychodzimy.
Celem pierwszej wycieczki, którą
zaplanował jej wujek, okazała się być tokijska restauracja. Nie
byłoby to nic nowego, gdyby lokal nie wyróżniał się
usytuowaniem. „The Peak Lounge” mieściło się na najwyższym
piętrze jednego z wieżowców, dzięki czemu goście mogli podziwiać
stolicę z góry. Ainsworth nie zwróciła na to uwagi, zbyt
zdenerwowana niespodzianką, którą przygotowali jej rodzice. Według
niej pomieszczenie bardziej przypominało ogródek pełen bambusów,
w który ktoś wcisnął dywan i stoliki z krzesłami.
Zrozumiała wybór, gdy okazało się, iż restauracja specjalizowała się w kuchni brytyjskiej. Dopiero gdy upiła łyk herbaty, poczuła, jakby całe napięcie z niej zeszło. Westchnęła niemal z ulgą, po czym, starając się ignorować zadowolony uśmieszek Yoshimitsu, zerknęła przez okno. Widok był niczego sobie, dziewczyna musiała przyznać, ale nie czuła się nim specjalnie oczarowana. Rozejrzała się po pomieszczeniu. O tej porze nie było wielu gości i przeważały osoby, które posługiwały się językiem angielskim, japoński jedynie rozbrzmiewał gdzieś w tle.
Gdy zamknęła oczy, mogła poczuć się jak w domu.
- Wiesz, że rodzice nie robią ci tego na złość - odezwał się wampir. Już szykował się, aby kontynuować, ale dziewczyna mu przerwała:
- Daruj sobie kazania. Wiem bardzo dobrze, co chcesz powiedzieć, więc możemy pominąć ten punkt.
- Postaraj się zrozumieć Ayę. - Nagle wyraz jego twarzy zmienił się. Wyprostował się w fotelu, niezauważalnie zaciskając dłonie na podłokietniku. Skinął lekko głową, nie odrywając oczu od jakiegoś punktu za plecami Ambrosii.
Zdezorientowana obróciła się, aby zobaczyć, co przyciągnęło uwagę wuja. Rozejrzała się po restauracji, ale nikt specjalny nie stał...
Och. Przełknęła ślinę, wyczuwając trójkę czystokrwistych. Spojrzała w ich kierunku. Dwie kobiety i mężczyzna. Jedna z nich, blondynka, zauważając Ambrosię, pomachała jej, uśmiechając się przy tym. Szatynka, która siedziała tyłem do Ainsworth, obróciła się i jedynie skinęła głową, wyraźnie niezadowolona z towarzystwa innych wampirów.
- Kto to? - zapytała, zerkając na wuja.
Zrozumiała wybór, gdy okazało się, iż restauracja specjalizowała się w kuchni brytyjskiej. Dopiero gdy upiła łyk herbaty, poczuła, jakby całe napięcie z niej zeszło. Westchnęła niemal z ulgą, po czym, starając się ignorować zadowolony uśmieszek Yoshimitsu, zerknęła przez okno. Widok był niczego sobie, dziewczyna musiała przyznać, ale nie czuła się nim specjalnie oczarowana. Rozejrzała się po pomieszczeniu. O tej porze nie było wielu gości i przeważały osoby, które posługiwały się językiem angielskim, japoński jedynie rozbrzmiewał gdzieś w tle.
Gdy zamknęła oczy, mogła poczuć się jak w domu.
- Wiesz, że rodzice nie robią ci tego na złość - odezwał się wampir. Już szykował się, aby kontynuować, ale dziewczyna mu przerwała:
- Daruj sobie kazania. Wiem bardzo dobrze, co chcesz powiedzieć, więc możemy pominąć ten punkt.
- Postaraj się zrozumieć Ayę. - Nagle wyraz jego twarzy zmienił się. Wyprostował się w fotelu, niezauważalnie zaciskając dłonie na podłokietniku. Skinął lekko głową, nie odrywając oczu od jakiegoś punktu za plecami Ambrosii.
Zdezorientowana obróciła się, aby zobaczyć, co przyciągnęło uwagę wuja. Rozejrzała się po restauracji, ale nikt specjalny nie stał...
Och. Przełknęła ślinę, wyczuwając trójkę czystokrwistych. Spojrzała w ich kierunku. Dwie kobiety i mężczyzna. Jedna z nich, blondynka, zauważając Ambrosię, pomachała jej, uśmiechając się przy tym. Szatynka, która siedziała tyłem do Ainsworth, obróciła się i jedynie skinęła głową, wyraźnie niezadowolona z towarzystwa innych wampirów.
- Kto to? - zapytała, zerkając na wuja.
- Ci blondyni to Kaori i Hikaru
Kurohiko, bliźniaki. Tej drugiej nie znam, ale pewnie jakaś daleka
krewna, skoro są podobni - odpowiedział, nachylając się ku niej.
Zrobił to cicho, aby mieć pewność, iż nikt nieproszony ich nie
usłyszy.
Przez resztę pobytu w restauracji rozmawiali o błahostkach, skupiając się na jedzeniu. Ambrosia widziała, że Yoshimitsu co chwilę zerkał na stolik wampirów. Nie mógł się rozluźnić w obecności tamtych, nawet jeśli wyglądało na to, że przybysze nie palili się do dłuższej pogawędki.
Widać Kurohiko należeli do rodów, które nie miały dobrych stosunków z Kiseki. Wiedziała, że między japońskimi familiami były różnego rodzaju waśnie, inaczej niż w przypadku Brytyjczyków. Oczywiście także w Anglii zdarzały się kłótnie, ale garstka czystokrwistych starała się trzymać razem, nie pozwalając, aby nic nieznaczące głupoty rozdzieliły ich. Chcieli utrzymać czystość krwi.
Gdy skończyli posiłek i dopili herbatę, postanowili jak najszybciej opuścić restaurację. Żadne z nich nie paliło się do dłuższego podziwiania widoku, zwłaszcza że mieli świadomość obecności wyczulonych uszu.
Kaori odprowadziła spojrzeniem parę czystokrwistych, uśmiechając się lekko znad filiżanki. Przy ich stoliku zapanowała cisza, którą postanowili przerwać, gdy mieli świadomość, iż nie zostaną podsłuchani. Nie przejmowali się otaczającymi ich ludźmi. Poza tym gwar w pomieszczeniu stanowił skuteczną ochronę, jeśli wziąć pod uwagę, że rozmawiali ściszonym głosem.
- Najwyższy czas, aby odebrać niektórym monopol na władzę - mruknęła blondynka, odstawiając porcelanowe naczynie na spodek. Oparła głowę na ramieniu brata, będąc w wyraźnie lepszym nastroju. Siedząca naprzeciw wampirzyca odniosła wrażenie, że spotkanie z parą czystokrwistych polepszyło jej nastrój.
- Co dokładnie masz na myśli? - zapytała szatynka, lekko pocierając zmęczone oczy. Odchyliła się do tyłu, aby oprzeć wygodnie plecy.
Zamiast tego odezwał się mężczyzna, taksując wampirzycę uważnym spojrzeniem niebieskich oczu:
- Ciężko się przyzwyczaić do zmiany?
- Najgorsze jest powietrze - odparła bez wahania. - Ciotka miała w zwyczaju dość częste podróżowanie wraz ze swoimi aktualnymi partnerami, więc zmiana strefy czasowej akurat nie stanowi dla mnie większego problemu.
- To musiało być ciekawe doświadczenie - westchnęła Kaori.
- Co kto lubi. Mimo wszystko oddzielenie od rodziny nie jest najwspanialszym doświadczeniem - powiedziała chłodno. Gołym okiem było widać, iż nie podziela zdania towarzyszki.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. - Blondynka nachyliła się nad stołem, aby uścisnąć dłoń zielonookiej. - Nadrobimy stracony czas, Setsuko. Jest kilka niecierpiących zwłoki kwestii. Gdy zostaną rozwiązane po naszej myśli, nie będziemy mieć żadnych problemów.
- Obiecujemy ci to - dodał Hikaru, zerkając na drzwi. Wkrótce potem spojrzał na zielonooką, uśmiechając się niemal ciepło.
Na początku pragnę podziękowaćzmęczonej Ayi za sprawdzenie. <3 Za
komentarze serdecznie dziękuję Kirian, bliźniakowi (razy 3) i Ayi.
Motywują mnie w chwilach, gdy pisanie jest ostatnim na co mam chęć.
;D
Mam nadzieję, że rozdział was nie znudził! Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to drugi pojawi się za jakieś dwa tygodnie
Przez resztę pobytu w restauracji rozmawiali o błahostkach, skupiając się na jedzeniu. Ambrosia widziała, że Yoshimitsu co chwilę zerkał na stolik wampirów. Nie mógł się rozluźnić w obecności tamtych, nawet jeśli wyglądało na to, że przybysze nie palili się do dłuższej pogawędki.
Widać Kurohiko należeli do rodów, które nie miały dobrych stosunków z Kiseki. Wiedziała, że między japońskimi familiami były różnego rodzaju waśnie, inaczej niż w przypadku Brytyjczyków. Oczywiście także w Anglii zdarzały się kłótnie, ale garstka czystokrwistych starała się trzymać razem, nie pozwalając, aby nic nieznaczące głupoty rozdzieliły ich. Chcieli utrzymać czystość krwi.
Gdy skończyli posiłek i dopili herbatę, postanowili jak najszybciej opuścić restaurację. Żadne z nich nie paliło się do dłuższego podziwiania widoku, zwłaszcza że mieli świadomość obecności wyczulonych uszu.
Kaori odprowadziła spojrzeniem parę czystokrwistych, uśmiechając się lekko znad filiżanki. Przy ich stoliku zapanowała cisza, którą postanowili przerwać, gdy mieli świadomość, iż nie zostaną podsłuchani. Nie przejmowali się otaczającymi ich ludźmi. Poza tym gwar w pomieszczeniu stanowił skuteczną ochronę, jeśli wziąć pod uwagę, że rozmawiali ściszonym głosem.
- Najwyższy czas, aby odebrać niektórym monopol na władzę - mruknęła blondynka, odstawiając porcelanowe naczynie na spodek. Oparła głowę na ramieniu brata, będąc w wyraźnie lepszym nastroju. Siedząca naprzeciw wampirzyca odniosła wrażenie, że spotkanie z parą czystokrwistych polepszyło jej nastrój.
- Co dokładnie masz na myśli? - zapytała szatynka, lekko pocierając zmęczone oczy. Odchyliła się do tyłu, aby oprzeć wygodnie plecy.
Zamiast tego odezwał się mężczyzna, taksując wampirzycę uważnym spojrzeniem niebieskich oczu:
- Ciężko się przyzwyczaić do zmiany?
- Najgorsze jest powietrze - odparła bez wahania. - Ciotka miała w zwyczaju dość częste podróżowanie wraz ze swoimi aktualnymi partnerami, więc zmiana strefy czasowej akurat nie stanowi dla mnie większego problemu.
- To musiało być ciekawe doświadczenie - westchnęła Kaori.
- Co kto lubi. Mimo wszystko oddzielenie od rodziny nie jest najwspanialszym doświadczeniem - powiedziała chłodno. Gołym okiem było widać, iż nie podziela zdania towarzyszki.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. - Blondynka nachyliła się nad stołem, aby uścisnąć dłoń zielonookiej. - Nadrobimy stracony czas, Setsuko. Jest kilka niecierpiących zwłoki kwestii. Gdy zostaną rozwiązane po naszej myśli, nie będziemy mieć żadnych problemów.
- Obiecujemy ci to - dodał Hikaru, zerkając na drzwi. Wkrótce potem spojrzał na zielonooką, uśmiechając się niemal ciepło.
Na początku pragnę podziękować
Mam nadzieję, że rozdział was nie znudził! Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to drugi pojawi się za jakieś dwa tygodnie